BOHUN
Bohun |
"Bohun pojawił się w naszym domu zaledwie dwa tygodnie po dniu zakupu mieszkania i były to ostatnie nasze dni bez psich kłaków w kawie. Nazwaliśmy go „roboczo” Aslan i poszliśmy oglądać dalej kundelki z wrocławskiego schroniska. Jedne były energiczne, inne wylewne albo przymilne. A Aslan był 100% burkiem i o takim właśnie marzyłam. „1771 duży bury podpalany, 3-4 lata” głosił napis na brązowej kopercie z danymi psa. Pracownik schroniska zawiązał lasso, wszedł do boksu, gdzie zbiegło się 6 psów, zarzucił psu na szyję i podał nam smycz. Aslan miał nas głęboko pod ogonem. Nie spojrzał na nas ani razu przez godzinę i obsikał każde pomieszczenie w schronisku, to były nasze pierwsze „podniosłe” chwile.
- Kasia, on jakiś dziwny jest, na pewno go chcesz?
- Kurczę, nie wiem, damy sobie radę?
- No to bierzemy.
Podpisaliśmy umowę adopcyjną, Aslan jeszcze obsikał wyjście i od tego momentu zwany jest Bohunem.
Dotychczas zaliczyliśmy: męki z linką, ucieczki, nasze pogonie za uciekinierem, tarzanie się w zdechłej rybie, mordowanie żab i myszek, tarzanie się na lodzie, piachu, asfalcie, chodniku (codziennie do dzisiaj w zależności od pory roku i trasy spaceru) rewolucje po golonce, kręcenie nosem na karmę, stołowanie się kośćmi z trawnika, gwałcenie każdego psa, warczenie przy misce, stróżowanie w dzień i w nocy w 33 metrowym mieszkaniu, pierwsze wspólne wakacje, naukę pływania, wycieczki w góry, udział w Dogtrekkingu, jeden jedyny raz spanie obok na kanapie, niebawienie się zabawkami i długo by wymieniać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz